Wyobraź sobie, że stoisz na skraju lasu. Wokół ciebie są tylko drzewa pokryte śniegiem i bezkresna równina również pokryta białym puchem. Z jednej strony jesteś zmęczony i chciałbyś tu zostać, a z drugiej to równałoby się dla ciebie jeszcze szybszą śmiercią. Więc masz wybór zostać tu i zamarznąć teraz lub ruszyć i przeżyć kilka dni więcej umierając wkrótce z głodu. Wybierasz tą drugą opcje i mocno zmęczony ruszasz przed siebie.
Nie wiesz ile tak już idziesz, wszystko wygląda na takie samo, ale jesteś pewien, że już dość długo. Ledwo podnosisz łapy, a oczy same ci się zamykają i czujesz, że jeśli się przewrócisz to już nie wstaniesz. Doskonale wiesz, że od początku skazywałeś się na śmierć wyruszając na te martwe i srogie tereny, ale wtedy myślałeś, że to tylko takie powiastki i na prawdę nie jest tu aż tak źle. Szkoda, że się myliłeś, teraz nie możesz już wrócić i twoją jedyną nadzieją jest szybka śmierć w zamieci która się rozpętała.
Brniesz smagany ostrym wiatrem, nagle widzisz przed sobą zarys jakiejś postaci. O ile ciebie zmęczone oczy nie mylą jest to sylwetka wilka. Tak wilka, a to znaczy, że jesteś uratowany.
-HALO! STÓJ! - Krzyczysz i ostatkami sił rzucasz się w stronę nieznajomego. Pech chciał, że powinęła ci się łapa i upadłeś. Próbowałeś się podnieść, ale twoje ciało odmówiło ci posłuszeństwa. Twoje oczy zamykają się, a wszystko wokół niknie.
Teraz otacza cię czerń, bezkresna czerń. Nie wiesz, czy żyjesz, czy nie, nie wiesz gdzie się znajdujesz, jak długo, czy kiedyś to miejsce opuścisz. Nic nie widzisz, nie słyszysz, nie czujesz, po prostu nie masz tu żadnych zmysłów, a może to zmysły nie mają niczego do wyczucia? Rozmyślasz tak przez dłuższą, a może krótszą chwilę.
Nagle coś czujesz. Delikatne ciepełko w okolicach łap, powoli przesuwa się ono w górę i wkrótce obejmuje całe twoje ciało. Do twoich uszu zaczynają dochodzić pierwsze zniekształcone dźwięki, czyżby rozmowa? Nie, po pewnym czasie odrzucasz od siebie tą myśl, w tym okresie ciepło wzmocniło się, a do twojego nosa doszły pierwsze zapachy, coś jakby przyprawy i lekki zatęchły zapach jakiejś starej jaskini. Dźwięki stały się wyraźniejsze, to trzaskanie ognia. Więc jednak żyjesz, to dobrze? Nie zamarzłeś tam? Nadal tam leżysz? Ale skąd by wtedy było to ciepło i dźwięki.
Otwierasz oczy. Obraz przez chwilę jest zamazany. Widzisz rozmazany ogień i coś co przypomina chyba ścianę jaskini. Mrugasz kilka razy. Wszystko wyostrza się, teraz już wiesz, że przed tobą wesoło buzuje ogień i znajdujesz się w jaskini. Ale kto ciebie tu przeniósł, czyżby ten wilk? Czy on ciebie usłyszał?
-O wreszcie się obudziłeś.-Z zamyślenia wyrywa ciebie radosny, choć stary głos należący do srebrno-złotej wilczycy, która stanęła w twoim polu widzenia.-Jestem Naisine, dawna szamanka Unii, aktualnie samotniczka.
-Ja jestem...-Mówisz ochryple, ale wadera nie pozwala dokończyć ci zdania.
-To nie jest teraz ważne. Powiedz mi co ciebie tutaj sprowadziło?
Chcesz odpowiedzieć, ale nie wiesz, wyleciało ci z głowy.
-Nie wiem... I co to jest ta Unia?
-Unia...Chwilkę muszę sobie to przypomnieć...-Mówi zamyślona.-Unia....Unia...Unia. Już pamiętam, Unia była sojuszem militarnym pomiędzy dwiema zachodnimi watahami, które chciały zdobyć te terytoria.
-Udało im się?-Pytasz zaciekawiony.
-Oczywiście, że nie.-Naisine parska śmiechem.-Przegrali z Watahą Z Shadow Island. Przyznaj, że piękna nazwa, ale nie przedłużając wcześniej ta wataha rządziła ziemiami aż po dalekie i gorące krainy zachodu, z których przybyłeś, ale po śmierci legendarnego przywódcy, czyli Ukisa. To właśnie za jego panowania żyło się tutaj jak w raju. Nawet temperatury podobno były o wiele wyższe niż teraz bo średnio wynosiły koło 3-4 stopni powyżej zera, ale niedługo po jego śmierci przyszły wielkie mrozy, które zmroziły te tereny i niestety zabiły prawie wszelkie życie tutaj. Ostatnią Alfą tej watahy była Loutus Córka Natury niestety z tego co mi wiadomo nie żyje, tak jak reszta.-Westchnięcie.
-Ale jak to!? Przecież mówiłaś, że Unia nie zdobyła tych terenów, a teraz że cała Wataha Z Shadow Island nie żyje! Weź się w końcu zdecyduj!-Warczysz zirytowany.
-Spokojnie, zaraz do tego dojdę.-Uspokaja cię wadera.-Wojna pomiędzy Unią, a watahą trwała długo, ponad dwieście lat, wyobrażasz to sobie? Najpierw wataha przegrała kilka bitew i utraciła dość spore tereny na zachodzie, potem było kilka udanych ofensyw i znowu pasmo porażek. Tereny kurczyły się z dnia na dzień. Podobnie było z zapasami. W krótkim czasie wataha zaczęła cierpieć głód i byłaby pewnie zmuszona kapitulować i stać się podległą. Na jej szczęście grupa trzech szczeniaków, no dobra... nie szczeniaków, a już prawie dorosłych wilków, które zainspirowane legendą o Upadłym Lwie wybrały się do tuneli i co ciekawe udało im się dotrzeć do samego środka i obudzić Upadłego, który pomógł w ostatecznej bitwie, którą teraz zwykłam zwać War of Faiths. Obydwie strony wyniszczyły się i w sumie to nikt nie wyszedł z tego zwycięsko. Z wojny z życiem uszłam tylko ja i...-Wadera westchnęła ciężko.
-I...?-Pytasz bardzo zainteresowany
-I... Przywódcy Unii..... Ja powiedziałam im prosto w ich pyski o tym, że nie zamierzam być ani dzień dłużej ich szamanką po czym odeszłam.-Mówi spokojnie.
Kiwasz głową. Nagle czujesz lodowaty powiew powietrza tuz za sobą. Odwracasz się i widzisz gigantycznego białego tygrysa. Przerażony uskakujesz w bok i najeżasz się. Od zwierzęcia emanuje przeraźliwe zimno.
-C...c....co to...~!?-Wyduszasz z Siebie przerażony.
-To jest Stalker, mój demon.
-Twój demon?-Mówisz z niedowierzaniem.-Demony są złe i nie mogą być czyjeś...
-Pff....-Parska wadera.-Widzisz przy narodzinach każdego z nasz rodzi się razem z nim demon. Ty i on jesteście ze sobą nierozerwalnie związani i twoja śmierć równa się jego śmiercią i na odwrót. Zawsze są one przeciwnej płci niż posiadający tak też mój demon jest samcem.
-A...a..aha...-Mówisz zbity z tropu.-Ja też mam?
-Oczywiście, ale musisz nauczyć się go przyzywać i...-Nasine nie kończy zdania gdyż przerywa jej zniecierpliwiony ryk Stalkera.-O co chodzi? Mhm...-Na pysku wadery pojawia się coraz większy uśmiech. W tym momencie domyślasz się, że z demonem porozumiewa się telepatycznie.
-Co Ci powiedział?
-Alfa Watahy z Shadow Island, Loutus Córka Natury żyje! Widział ją kilkanaście kilometrów na północ. Jeżeli teraz się tam wybierzesz to jest szansa, że zgodzi się ona na to byś dołączył do watahy, a raczej tego co z niej pozostało.
-A ty? Ty nie chcesz?
-Nie... Nie zaufa mi, ale tobie w około sześćdziesięciu procentach. Więc idź.
Kiwasz głową i powoli wychodzisz z jaskini. Ruszasz na północ....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz